Na
skraju puszczy, gdzie las przecina smuga błękitnych wód, rzeki Areth,
nurt rozdwaja się by minąć wyspę znajdując się niemal po jego środku.
Patrząc z brzegu rzeki na wyspę nie dostrzeżesz brzegu, tylko bystre
oko dojrzy go ukrytego gdzieś w konarach drzew wchodzących do wody,
by orzeźwić się w jej zimnym nurcie. Drzewa rosnące na wyspie są
zdrowe i zielone.
Ich bujne korony prawie całkiem osłaniają ziemię
od promieni słonecznych, co sprawia iż nie ma na wyspie krzewów
ani zbyt bogatej ściółki. Zielonkawe światło plącze się pomiędzy
długimi i wysokimi niczym kolumny starożytnych budowli konarami,
miesza się z mgłą tworząc w ten sposób niezapomniany widok. Jednak
wyspa ta jest zamieszkała. Wysoko w koronach drzew mieszkają tysiące
ptaków. Wiele gatunków upodobało sobie ten właśnie fragmęcik lasu,
gdzie drzewa są najpiękniejsze i najzdrowsze w całym Arshen. Pośród
rozśpiewanych, od świergotu ptaków koron drzew, żyją również niezliczone
ilości wiewiórek i innych małych stworzonek, ukrywających się to
w dziuplach drzew jak i w ich korzeniach. Z daleka przypomina ona
zieloną piramidę wzniesioną na drewnianych i okrągłych słupach.
Mniej więcej pośrodku wyspy jest drzewo o niespotykanie grubym pniu.
Jest to najstarsze drzewo w całym lesie. Jego zdrowy pień pokrywa
gruba, z wieloma bardzo głębokimi szparami, kora i nie objęła by
go nawet dziesiątka rosłych mężczyzn. Czujny obserwator nie jest
w stanie zauważyć drzwi prowadzących do wnętrza drzewa gdzie na
wielu piętrach skończywszy gdzieś w koronach znajduje się bractwo
rasy kmaran, ludzi kotów. Od siedziby bractwa na zewnątrz rozchodzą
się we wszystkich kierunkach pomosty, kładki i liny. Jednak są one
wysoko w koronach drzew i z ziemi nikt nie ma szans ich zaobserwować.
Z wyspy na brzeg zarówno
wschodni jak i zachodni prowadzą dwie drabinki sznurowe spuszczone
z wysokich koron drzew stromo ku brzegom. Trzeba być niesamowicie
sprawnym żeby się po nich dostać na wyspę bądź z niej zejść. Na
obrzeżach wyspy gdzie dociera jeszcze światło rosną wysokie trawy
a w nich gdzieś pod taflą wody kryją się ryby i inne żyjątka wodne.
Wchodząc na wyspę z początku musisz przedzierać się przez połacie
paproci sięgających pasa nawet rosłego krasnoluda, by po jakiejś
chwili wejść w gęstwinę drzew pomiędzy którymi już nie ma niemal
żadnej roślinności, gdzie dociera słabe światło zmienione przez
drzewa w zieloną poświatę a paprocie zastępuje mech i małe roślinki
nie potrzebujące dużo światła do życia. Gdzieniegdzie przez gęstwinę
koron przemknie się zagubiony promień białego światła, niczym świetlisty
miecz rozcinający poranną mgłę. Im bliżej środka wyspy tym roślinność
jest coraz mniej bujna. śpiew ptaków, chrobot kory ocieranej o korę,
zapach liści, wody i świeżej żywicy sprawia, że mimo nikłego zielonkawego
światła każdy czuje się tu dobrze i bezpiecznie, jakby życie przysnęło
tu w wiecznym odpoczynku harmonizując się z naturą. Nocą wysoko
w koronach drzew widać czasem pojawiające się to znikające światła
niczym zielone gwiazdy rozświetlające zielone niebo lasu.
Spisane przez Gordona.
|